sobota, 31 października 2015

Nowe menu

Najświeżsiejszy news. Udało nam się zdobyć nowe menu, które będzie obowiązywało urzędników MSZ (szczególnie ministra) podczas przyjmowania gości w restauracji. Zupa z wody i ziemniaków (minister musi ją robić sam, bo żadna restauracja tego nie serwuje), na drugie placki ziemniaczane polane sosem z torebki Knorr (wykluczony sos myśliwski!), na deser te same placki posypane cukrem. Zamiast wódki z ziemniaków (bo nazywa się "Luksusowa") można podać żytnią.

środa, 28 października 2015

Wybory sfałszowane? Winne chińskie kalkulatory

Najświeżsiejszy news. Wybory mogły zostać sfałszowane! Po krótkim śledztwie okazało się, że 97,8 procent kalkulatorów, jakimi posługiwały się komisje wyborcze przy liczeniu głosów, została wyprodukowana w Chinach.

poniedziałek, 12 października 2015

"Uległość" jak upadłość

A więc skończyłem czytać „Uległość” Michela Houellebecqa http://lubimyczytac.pl/ksiazka/249839/uleglosc. Ponieważ Pewna Pani, Tłumaczka, @Beata Geppert poprosiła mnie, żebym coś napisał, to piszę. Lektura ważna. Lektura przygnębiająca. Przygnębiająco realna, choć nierealna, bo to przecież political fiction. W ciągu pięciu-dziesięciu lat jeszcze wiele się może zmienić… Właśnie. A może zmieni się właśnie tak, jak to sobie wymyślił Houellebecq? Wymyślił Francję, a w zasadzie Zachodnią Europę, powoli przechodzącą we władanie wyznawców Islamu, powoli godzącą się na zburzenie, a właściwie nieuniknioną korozję swoich trzech fundamentów – Liberté, égalité, fraternité. Zamiast Wolności, Równości i Braterstwa dostajemy patriarchat, edukację podporządkowaną religii, rozszerzenie UE o państwa basenu Morza Śródziemnego i… Spokój, Porządek (znaczne zmniejszenie przestępczości), Uległość. Główny bohater, profesor literatury na paryskiej Sorbonie III, specjalista od mało znanego u nas (postać autentyczna) pisarza Jorisa-Karla Huysmansa jest raz postacią z krwi i kości, a raz Jedną Wielką Metaforą. Metaforą Uległości, Bierności, Dekadencji, Marazmu, Beznadzei, Bezsensu. Bo jaki normalny człowiek jedzie na stację benzynową, na której zastaje ślady walki, trupy z pistoletami maszynowymi, i spokojnie bierze z półki jakiś baton, próbuje nalać sobie paliwo, co mu się nie udaje, po czym spokojnie odjeżdża?! Nie dzwoni na policję, nie próbuje choćby podzielić się z innymi tym niezwykłym obrazkiem? Jaki człowiek zachowuje zimną krew i rozważa symbolikę średniowiecznej figurki Madonny w sytuacji gdy nie nadaje żadna stacja radiowa i telewizyjna i wiele wskazuje na to, że w kraju rozpoczyna się wojna domowa? Bohater od pierwszej do ostatniej strony snuje metafizyczne rozważania na temat sensu życia, sensu zachodniej cywilizacji, sensu Chrześcijaństwa opartego na miłosierdziu (niektóre spostrzeżenia są zresztą trywialne jak na profesora Sorbony), które to rozważania prowadzą do jedynego logicznego finału. Tutaj autor nie zaskakuje (finału nie zdradzę). Osobiście protestuję przeciwko przypisywaniu pisarzowi poglądów wyrażonych w jakimś konkretnym jego dziele, ale jeśli by uznać Houellebecqa za naszą XXI-wieczną Kasandrę, to nie można mu zarzucić islamofobii. Jeśli już, to frankofobię, euro-fobię. Powtarzające się aluzje do upadku Cesarstwa Rzymskiego, choć przecież nie oryginalne, to akurat w tej powieści zatrważająco adekwatne. Każda Wielka Cywilizacja kiedyś upadała, więc nasza zachodnioeuropejska też może. Ale czy stanie się to za naszego życia, a właściwie w ciągu 10 lat, jak wieszczy Houellebecq? Co więcej, dalej mają pójść Chiny i Indie. Islam albo zwycięży na całym świecie, albo upadnie. Podobnie jak uważał Trocki, w przeciwieństwie do Stalina - komunizm albo ogarnie cały świat, albo przegra. Trocki miał rację. Tłumaczenie wyśmienite niczym królik duszony w śmietanie z pieczarkami, z nutką rozmarynu i pieprzu ziołowego. Znajomość języka to jedno (a pracy było sporo, bo część cytowanej w powieści poezji oraz książek nie ma polskich tłumaczeń), ale znajomość Paryża, gdzie dzieje się większość akcji – drugie. Szacunek.