poniedziałek, 16 lipca 2012
Upadek dziennikarstwa czy powrót do źródeł?
Tyle się ostatnio mówi o upadku dziennikarstwa, ale może to zła diagnoza? Może to żaden upadek nie jest, a jeno powrót do źródeł?
Bo jak wyglądała praca dawniejszego reportera w pierwszych poważnych gazetach w XIX wieku na Zachodzie i początkach XX wieku na ziemiach polskich? Toż to żaden prestiżowy zawód nie był, a i same gazety i ich właściciele żadną czwartą władzą nazywani wtedy być nie mogli. Ot, próbowali zarobić na życie, co na przykład w II Rzeczpospolitej tak trudne było, że niewiele tytułów żyło więcej niż 2-3 lata, po czym odchodziły w niepamięć i dziś często niemożliwym jest nawet odnalezienie tych egzemplarzy w bibliotekach czy archiwach.
Dopiero potem, na Zachodzie szybciej a u nas po niesławnym upadku PRL-u media rozrosły się do monstrualnych rozmiarów jakiegoś wszechwiedzącego ni to potwora, ni to mocarza, który już nie tylko wszelką władzę kontroluje, ale i rządy obala. I tak ten wzrost wydawał się być nieskończony, apogeum swoje osiągając chyba koło 1973 roku i afery Watergate. Mądrzy mówią jednak, że co się wznosi, musi kiedyś spaść. Rozbić się jednak wcale nie musi.
MOŻE WIĘC DO ŹRÓDEŁ WRACAMY? Bo po cóż społeczeństwu i dziennikarzom jako takim te wszystkie biurowce olbrzymie, Zarządy Spółek Giełdowych, te samochody służbowe i drukarnie coraz szybciej wypluwające setki tysięcy egzemplarzy gazet, których coraz mniej ludzi czytać chce? Jakież narzędzia miał dziennikarz, reporter pierwszy, poważny? Notes i ołówek (ołówek lepszy jest od długopisu, bo na mrozie nie zamarza, co sam sprawdziłem). Oczywiście świat się zmienia i dziś odpowiednikiem notesu i ołówka będzie notebook z bezprzewodowym Internetem, telefon komórkowy, aparat cyfrowy i dyktafon, ale przecież na jednego człowieka koszt to wielki nie jest. I tak wyposażony dziennikarz, niczym ten jego przodek w zacnym zawodzie, jest w stanie relacjonować, newsy pisać, analizy a takoż felietony smażyć, w dodatku filmem jakimś czy zdjęciem je wzbogacając. Redakcji wielkiej nie potrzebując, budynku, księgowości a i korekty nawet - może pracować na wzór XIX-wieczny.
I tak samoograniczone media przetrwają, swoje dobra wszakże tracąc lub sprzedając innym branżom, a z czasem się znowu wzbogacą, pozycję odzyskają i ludzi zaufanie. Tylko chyba zarabiać mniej będą.
Ziemowit Nowak, 16 lipca 2012 r.
czwartek, 5 lipca 2012
Letnie rozmarzenie
Zaczęło się upalne lato 2025 roku. Reporter portalu jezdzij-jak-chcesz.com dotarł do niezwykłego turysty, pana Romka, mieszkańca naszego miasta. Pan Romek pojechał w tym roku na wczasy nad morze własnym samochodem!
Sąsiedzi, rodzina, znajomi nie mogą się nadziwić. Pan Romek,
zamiast samolotu lub szybkiej kolei postanowił dojechać nad Bałtyk własnym
samochodem. W dodatku zabrał w tę egzotyczną podróż całą rodzinę – żonę Halinkę,
7-letniego synka Jasia i pieska rasy nieznanej, Fafika. – To nie było zwykłe
przemieszczanie się z miejsca na miejsce – zastrzega pan Roman. – Nie dostawaliśmy
na przykład po drodze żadnych napojów czy jedzenia. Trzeba było się zatrzymać,
wysiąść z samochodu, zamknąć za sobą drzwi i coś kupić – opisuje skomplikowaną procedurę
dzielny kielczanin.
Gdzie się zatrzymywali? Okazuje się, że wystarczyła stacja
benzynowa. Na niektórych stacjach wciąż pracują ludzie i mają do sprzedaży coś
na ząb, czasami nawet na ciepło. Ale wygodniej było znaleźć jakąś restaurację.
Kiedy pan Roman podjeżdżał na parking ze swoją rodziną i kelnerzy albo klienci
dowiadywali się, że odbywa podróż nad morze, rodzina normalnie nie mogła
dokończyć posiłku. Wszyscy pytali, skąd ten pomysł, czy to aby bezpieczne tak
jechać samochodem 500 kilometrów w jedną stronę, no i najważniejsze – czy pan
Roman nie ma poczucia, że marnuje czas w aucie zamiast wylegiwać się na plaży.
- Wcale nie żałowałem – od razu tłumaczy pan Roman. – Jeszcze
nikt z moich znajomych nie był samochodem na wczasach, mam co opowiadać. No i
te zdjęcia i filmy, które zrobiliśmy! Za nic by nie wyszły z okna samolotu czy
pędzącego 350 kilometrów na godzinę pociągu – wyjaśnia turysta.
A Państwo, czy odbyliście w swoim życiu jakąś egzotyczną
podróż? Może nie tak ekscytującą i ekstrawagancką, a może nawet ciekawszą?
Podzielcie się z nami swoją relacją.
Redakcja
Subskrybuj:
Posty (Atom)