wtorek, 2 października 2012

Hiszpan bezrobotny, ale czy biedny?

Bezrobocie w Hiszpanii bije rekordy. Najwyższe w UE - 24,6 proc., przy czym dotyczy głównie młodych. A np. w Austrii - ok. 5 proc., w wielu innych krajach UE też poniżej 10 proc. Nigdy nie byłem w Hiszpanii, ale tak na chłopski rozum - skoro od lat ten kraj ma rekordowe bezrobocie, a teraz jest coraz bardziej rekordowe, a wystarczy przejechać kilkaset kilometrów aby legalnie dostać pracę gdzie indziej, to wniosek jest prosty - tym bezrobotnym Hiszpanom bieda jeszcze tak bardzo nie doskwiera, żeby się nad nimi specjalnie litować. Wolę litować się nad Polakiem, który zapieprza na śmieciowej umowie lub i bez niej, żeby zapewnić sobie byt i swojej rodzinie i ledwie wiąże koniec z końcem. Takie to anty-solidarnościowe myślenie mnie naszło.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Upadek dziennikarstwa czy powrót do źródeł?

Tyle się ostatnio mówi o upadku dziennikarstwa, ale może to zła diagnoza? Może to żaden upadek nie jest, a jeno powrót do źródeł? Bo jak wyglądała praca dawniejszego reportera w pierwszych poważnych gazetach w XIX wieku na Zachodzie i początkach XX wieku na ziemiach polskich? Toż to żaden prestiżowy zawód nie był, a i same gazety i ich właściciele żadną czwartą władzą nazywani wtedy być nie mogli. Ot, próbowali zarobić na życie, co na przykład w II Rzeczpospolitej tak trudne było, że niewiele tytułów żyło więcej niż 2-3 lata, po czym odchodziły w niepamięć i dziś często niemożliwym jest nawet odnalezienie tych egzemplarzy w bibliotekach czy archiwach. Dopiero potem, na Zachodzie szybciej a u nas po niesławnym upadku PRL-u media rozrosły się do monstrualnych rozmiarów jakiegoś wszechwiedzącego ni to potwora, ni to mocarza, który już nie tylko wszelką władzę kontroluje, ale i rządy obala. I tak ten wzrost wydawał się być nieskończony, apogeum swoje osiągając chyba koło 1973 roku i afery Watergate. Mądrzy mówią jednak, że co się wznosi, musi kiedyś spaść. Rozbić się jednak wcale nie musi. MOŻE WIĘC DO ŹRÓDEŁ WRACAMY? Bo po cóż społeczeństwu i dziennikarzom jako takim te wszystkie biurowce olbrzymie, Zarządy Spółek Giełdowych, te samochody służbowe i drukarnie coraz szybciej wypluwające setki tysięcy egzemplarzy gazet, których coraz mniej ludzi czytać chce? Jakież narzędzia miał dziennikarz, reporter pierwszy, poważny? Notes i ołówek (ołówek lepszy jest od długopisu, bo na mrozie nie zamarza, co sam sprawdziłem). Oczywiście świat się zmienia i dziś odpowiednikiem notesu i ołówka będzie notebook z bezprzewodowym Internetem, telefon komórkowy, aparat cyfrowy i dyktafon, ale przecież na jednego człowieka koszt to wielki nie jest. I tak wyposażony dziennikarz, niczym ten jego przodek w zacnym zawodzie, jest w stanie relacjonować, newsy pisać, analizy a takoż felietony smażyć, w dodatku filmem jakimś czy zdjęciem je wzbogacając. Redakcji wielkiej nie potrzebując, budynku, księgowości a i korekty nawet - może pracować na wzór XIX-wieczny. I tak samoograniczone media przetrwają, swoje dobra wszakże tracąc lub sprzedając innym branżom, a z czasem się znowu wzbogacą, pozycję odzyskają i ludzi zaufanie. Tylko chyba zarabiać mniej będą. Ziemowit Nowak, 16 lipca 2012 r.

czwartek, 5 lipca 2012

Letnie rozmarzenie


Zaczęło się upalne lato 2025 roku. Reporter portalu jezdzij-jak-chcesz.com dotarł do niezwykłego turysty, pana Romka, mieszkańca naszego miasta. Pan Romek pojechał w tym roku na wczasy nad morze własnym samochodem!

Sąsiedzi, rodzina, znajomi nie mogą się nadziwić. Pan Romek, zamiast samolotu lub szybkiej kolei postanowił dojechać nad Bałtyk własnym samochodem. W dodatku zabrał w tę egzotyczną podróż całą rodzinę – żonę Halinkę, 7-letniego synka Jasia i pieska rasy nieznanej, Fafika. – To nie było zwykłe przemieszczanie się z miejsca na miejsce – zastrzega pan Roman. – Nie dostawaliśmy na przykład po drodze żadnych napojów czy jedzenia. Trzeba było się zatrzymać, wysiąść z samochodu, zamknąć za sobą drzwi i coś kupić – opisuje skomplikowaną procedurę dzielny kielczanin.
Gdzie się zatrzymywali? Okazuje się, że wystarczyła stacja benzynowa. Na niektórych stacjach wciąż pracują ludzie i mają do sprzedaży coś na ząb, czasami nawet na ciepło. Ale wygodniej było znaleźć jakąś restaurację. Kiedy pan Roman podjeżdżał na parking ze swoją rodziną i kelnerzy albo klienci dowiadywali się, że odbywa podróż nad morze, rodzina normalnie nie mogła dokończyć posiłku. Wszyscy pytali, skąd ten pomysł, czy to aby bezpieczne tak jechać samochodem 500 kilometrów w jedną stronę, no i najważniejsze – czy pan Roman nie ma poczucia, że marnuje czas w aucie zamiast wylegiwać  się na plaży.
- Wcale nie żałowałem – od razu tłumaczy pan Roman. – Jeszcze nikt z moich znajomych nie był samochodem na wczasach, mam co opowiadać. No i te zdjęcia i filmy, które zrobiliśmy! Za nic by nie wyszły z okna samolotu czy pędzącego 350 kilometrów na godzinę pociągu – wyjaśnia turysta.
A Państwo, czy odbyliście w swoim życiu jakąś egzotyczną podróż? Może nie tak ekscytującą i ekstrawagancką, a może nawet ciekawszą? Podzielcie się z nami swoją relacją.
Redakcja

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Ile euro kosztuje radość z Euro?

Wkurzają mnie te wszystkie wyliczenia, ile to stracimy na Euro 2012, bo inne kraje też "dokładały", więc to się nie opłaca. Pytam się "polskiej marudy": jak idziesz do teatru, kina, cyrku, to inwestujesz, liczysz na zwrot kapitału, czy chcesz się zabawić? Przeliczasz swój śmiech na złotówki (minuta śmiechu - 3 zł 54 grosze)? Dla mnie te wszystkie wyliczenia ekonomistów, "dodatkowy impuls", "dodatkowe wpływy" to pierdykanie kotka za pomocą młotka. Kto przeliczy na złotówki (dolary) emocje, radość, dumę? Tego się w excellu nie zanalizuje. Tak się składa, że UEFA organizuje taką imprezę i UEFI-e trzeba zapłacić. A jak się nie podoba, to chętnych było wielu. Osobiście nie jestem wielkim fanatykiem futbolu, ale Euro 2012 będę oglądał. A z tymi stadionami to nie przesadzajmy - są tylko cztery nowe, w dużych miastach, tak jak na całym świecie. No może Warszawa przegięła budując i Narodowy, i Legii. Tyle. I więcej radości, optymizmu, mniej narzekania

piątek, 1 czerwca 2012

Świat według Obamy


Polacy mieli swoje obozy śmierci, w których sami byli mordowani masowo. Niewykluczone, że pomagał im w tym jakiś inny kraj, o dziwnej nazwie „Nazi”, ale nie ma go na mapie. Aby zakończyć ten koszmar, dziadek Obamy wyzwolił jeden z takich obozów, zdalnie. Wprawdzie dotarł tylko do zachodnich Niemiec, ale sam ten fakt spowodował wyzwolenie odległego o jakieś 1000 km Auschwitz. Nie tylko geografia jest dziwna, ale i obyczaje tubylców. Jak wiadomo, Polacy kiedy chowają swojego prezydenta, to robią jakieś orszaki żałobne, ceremonie i msze. Dużo stosowniejsze jest w takim dniu machanie stalowym kijem i próby wbicia nim małej piłeczki do dołka. Piłka w dołku symbolizuje przecież złożenie ciała do grobu. Geografia ma też znaczenie wojskowe. Im bliżej jest się Rosji, tym mniejszego kalibru broń trzeba mieć przy sobie. Jak już się jest wystarczająco bliziutko, trzeba pozbyć się tarczy i zdjąć z rakiet głowice bojowe. Jakby Ruscy natarli, taką rakietą zawsze można kogoś walnąć w łeb. Jak bohater słynnego filmu Made in Hollywood „Patriot”.
Pocieszmy się, że Obama ma swoich godnych poprzedników w znajomości geografii i świata. Kandydujący kiedyś na prezydenta USA Don Quayle wyznał dziennikarzom przed podróżą do Ameryki Łacińskiej, że chciałby znać łacinę, bo mógłby porozmawiać z mieszkańcami w ich ojczystym języku.
Pozdrowienia z byłej Rosji.

wtorek, 29 maja 2012

Skandaliczne przejęzyczenie czy antypolinizm?

Wypowiedź Obamy 
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,11825140,Jan_Karski_przemycony_do__polskiego_obozu_smierci__.html

uważam za skandal, ale też nie przesadzałbym z reakcją na nią. Jeśli prezydent szybko przeprosi i rzeczowo wytłumaczy, dlaczego tak powiedział, to sprawę uważałbym za zamkniętą. Naprawdę mam nadzieję, że to było fatalne, skandaliczne, ale jednak przejęzyczenie. Prawdą jest, że kalka językowa 'Polish death camps', 'Polish concentration camps' funkcjonowała w języku angielskim przez dziesięciolecia i pewnie jeszcze dziesiątków lat trzeba, żeby ją wyplenić. Dajmy chociaż jeden dzień na reakcję Obamy i Białego Domu. Jeśli jej nie będzie lub będzie niewystarczająca, jeśli będzie można mieć cień podejrzenia, że ta wypowiedź była celowa a nie przypadkowa, wtedy reakcja z polskiej strony powinna być stanowcza.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Zamiast zielonej wyspy, kupa śmiechu

KE wstrzymała wypłatę 3,7 mld zł dla Polski. Co dalej z e-administracją? - pyta portal onet.pl.

Mnie już się tego nawet nie chce komentować, ręce opadają. Mamy państwo, które nie jest w stanie wyposażyć swoje najwyższe władze w bezpieczne samoloty, obywateli w nowoczesne dokumenty, urzędy w sprzęt i oprogramowanie komputerowe. Za to bardzo dobrze politykom wychodzi szczucie, obrażanie oponentów, pieprzenie o pierdołach i głosowanie nieistotnych przepisów lub komplikowanie tego, co działa. Wyć się chce! Estonia, Słowacja nas wyprzedza, wkrótce Bangladesz. Niedługo nie będziemy zieloną wyspą, tylko kupą. Jedną wielką kupą śmiechu.

środa, 28 marca 2012

Dylemat PIT-owy

Na co przeznaczyć ten jeden procent podatku, te kilkanaście, kilkadziesiąt złotych? Na umierającego? Na dziecko? Na konia? Na psa? Na przyrodę? Na bezdomnego? Na nowotwory? Na hemofilię? Na Afrykę? Ulotki, ogłoszenia w mediach, foldery, kalendarzyki... Wpędza mnie to w smutek... Dałem, wpisałem numer KRS. A może trzeba było inny? Komuś innemu? Nie wiem...

wtorek, 27 marca 2012

Pieniądze się tobą nie zaopiekują

"Problemem są pieniądze (domy opieki są w części finansowane ze składek na ubezpieczenie pielęgnacyjne) i brak fachowych pielęgniarzy" - pisze red. Bartosz T. Wieliński w artykule "Demencja zżera Niemcy". Tekst powstał na podstawie raportu, z którego wynika, że w niemieckich domach opieki zaniedbywany jest co trzeci pacjent.
Otóż red. Wieliński bardzo się myli. Problemem jest przede wszystkim za mała opieka dzieci nad ich starymi rodzicami. Ja nie wierzę, podobnie jak wicepremier Pawlak prostacko to powiedział, w cyferki zapisane w excelowskiej tabelce, ile to pieniędzy mam odłożone na emeryturę. Pieniądze nie zajmą się opieką, pieniądze nie przytulą, pieniądze nie porozmawiają, pieniądze nie zatroszczą się o starszą osobę tak, jak może to zrobić TYLKO NAJBLIŻSZA RODZINA. Czas zacząć to ludziom uświadamiać, bo sprowadzanie problemu starzejącego się społeczeństwa do "pieniędzy i fachowych pielęgniarzy" prowadzi donikąd.
Artykuł w GW pokazuje, co nas czeka za parę lat, jeśli dzietność będziemy mieli na poziomie 1,3 dziecka na kobietę jak obecnie.

środa, 21 marca 2012

ZUS nie zbankrutuje, tylko co z tego?

Co jakiś czas słyszę straszenie, czytam wyliczenia, wykresy, że ZUS zbankrutuje "jak tak dalej pójdzie". Moim zdaniem ZUS nie zbankrutuje ani w 2015, ani w 2050 roku. To są strachy na Lachy. Żeby zbankrutował ZUS, musi zbankrutować całe państwo. Obawiam się czegoś innego. Zamiast stopniowego korygowania systemu i dostosowywania go do zmieniających się warunków (jak większa długość życia), będzie takie doraźne gmeranie, powodujące coraz większe wydatki na system z budżetu. W efekcie nie będzie pieniędzy na drogi, edukację, bezpieczeństwo, ale na emerytury będą środki, może na marne emerytury, ale jednak. I to jest realne zagrożenie.

wtorek, 13 marca 2012

Są rzeczy nie na sprzedaż. Na szczęście

W serwisie BBC ktoś 'bardzo mądry' porównuje wartość firmy Apple do ... wartości Polski. Są rzeczy NIE NA SPRZEDAŻ, w przeciwieństwie do firmy, którą można wycenić i kupić. Spodobał mi się niedawno pewien amerykański serwis internetowy, specjalistyczny, wodociągowy. Wyraziłem chęć kupna subskrypcji. Pierwsza 'superoferta', tylko dla mnie, była ponad 5 tys. dol. za rok! Serio. Dzwonili do mnie na komórkę z USA ze cztery razy. Kiedy odpowiedziałem, że to zdecydowanie za dużo jak na naszą spółkę i tegoroczny budżet, zaoferowali mi to samo za... 500 USD. W ciągu dwóch tygodni ta sama usługa staniała o 1000 procent! Dalej się targuję, dla sportu, a co! Nauczka z tego taka - łatwiej wycenić łopatę, niż subskrypcję internetowego serwisu, nie mówiąc o wartości wielkiej korporacji. A wyceniać wartość całego państwa może tylko idiota, który ma za dużo czasu.

piątek, 24 lutego 2012

Amerykanie znowu spalili Koran

Wymyśliłem dowcip. A Afganistanie rozmawia dwóch amerykańskich Marines.
- Te, słyszałeś na szkoleniu o tej f...king wielokulturowości? Mówili, żeby tak postępować, żeby nie palić za sobą mostów.
- Ale Koran można?

czwartek, 23 lutego 2012

Nie o dziecko, ale o budżet tu szło

No, i po raz kolejny przekonujemy się, że premier Tusk traktuje nas jak idiotów. Właśnie przyznał podczas debaty z opozycją (środa, debata z ziobrystami) poświęconej wydłużeniu wieku emerytalnego, że obniżenie obowiązku szkolnego do 6 lat też miało ten sam cel co reforma emerytalna - zwiększenie liczby Polaków na rynku pracy. A ileż to było wcześniej argumentacji, jak to dziecko wspaniale się rozwija, gdy pójdzie do szkoły jako 6-, a nie 7-latek, i kontrargumentów jak to lepiej dłużej być przy mamie i się bawić. A to nie miało większego znaczenia! CHODZIŁO O SIŁĘ ROBOCZĄ, a nie żadne względy pedagogiczne, edukacyjne czy psychologiczne. Oczywiście niektórzy rozsądni komentatorzy o tym mówili, ale większość dała się wciągnąć temu PO-wskiemu PR-owi w tę miałką dyskusję o skutkach szkolnej edukacji dla 6-latka.

wtorek, 14 lutego 2012

Mój graf o ACTA

Młody człowiek, zdaniem przeciwnika ACTA:    Młody człowiek, zdaniem zwolennika ACTA:
----------------------------------------------------------------------
Korzysta z dóbr kultury    Kradnie strzeżone prawem autorskim utwory
 -----------------------------------------------------------------
Rozwija się naukowo    Kradnie strzeżone patentem wynalazki
 -----------------------------------------------------------------
Broni wolności w Internecie    Jest wrogiem ucywilizowania Internetu
 ------------------------------------------------------------------------
Broni wolności słowa    Uwielbia anonimowo pomawiać i szkalować, bo wie, że mu nic za to nie grozi
 -------------------------------------------------------------------------
Tworzy nowoczesne dobra kultury    Bezmyślnie skleja czyjeś utwory w bezwartościową papkę graficzno-muzyczną
 ----------------------------------------------------------------------
Nie może znaleźć pracy, bo koncerny powodują bezrobocie wśród młodzieży    Nie może znaleźć pracy, bo nikt nie kupi jego twórczości skoro może sobie ściągnąć za darmo
 ---------------------------------------------------------------------
Oszczędza, naprawiając samochód zamiennikami    Kupuje chłam a potem się dziwi, że mu samochód nie chce zapalić zimą
 ---------------------------------------------------------
Jest mu wszystko jedno, czy nosi koszulkę Nike, czy no-name    Kupuje tanią podróbkę Nike, ale jakby jej nie było, kupiłby oryginał Nike trzy razy droższy
 --------------------------------------------------------
Uważa, że to politycy forsują ACTA    Nie ma pojęcia, czym się zajmują politycy

poniedziałek, 6 lutego 2012

Moje doświadczenia z ACTA

Uważam, że dobrze się rozmawia na konkretnych przykładach. Ja ws. ACTA mam kilka doświadczeń. Przez wiele lat w Polsce prawa autorskie do muzyki były ograniczone do 20 lat. I korzystała z tego firma Seles, która np. ok. 1997 r. wypuściła CD z 'Dark Side of the Moon' Pink Floydów, legalnie i sobie kupiłem. W tym czasie na zachód od Odry takie prawa były strzeżone już 50 lat. I co zrobił Zachód? Kilka lat temu wydłużył ten okres ochrony do... 70 lat. Jak tak dalej pójdzie, niedługo trzeba będzie płacić spadkobiercom J.S. Bacha kupując płytę z tokkatą i fugą d-moll. Drugi przykład. Wymieniałem wentylator silnika w fiacie punto. Serwis zaśpiewał 750 zł. Ale tańszy wentylator kosztował 300 zł, tylko był do modelu tańszego, z tańszym silnikiem. Czym się różniły? Wtyczką i kształtem plastikowej obudowy. Po mojej sugestii facet z warsztatu zmienił za 35 zł wtyczkę i nożem przyciął obudowę i miałem za pół ceny wentylator. Koncern Magnetti uznał, że gościa, którego stać na droższy model samochodu można chamsko orżnąć na 300 zł. Uwierzcie mi, gdyby nie było części zamiennych, 3-letnie samochody trzeba by oddawać na złom bo mała naprawa kosztowałaby więcej niż ich cena w salonie.

ACTA puknęło w głowę. Do elit coś zaczyna docierać?

- Zabrakło mi refleksu i szczerze powiedziawszy wiedzy, jak bardzo wrażliwy temat zawiera w sobie umowa ACTA - powiedział dzisiaj premier Donald Tusk podczas debaty z internautami.
I to jest kwintesencja problemu - elity oderwały się od problemów zwykłych ludzi. Politycy jeżdżą nowymi autami na gwarancji albo służbowymi samochodami i nie zdają sobie sprawy, jakie kombinacje trzeba robić (kupując m.in. zastępcze części), żeby jeździć 15-letnią skodą (średnia wieku auta w Polsce, jedna z najwyższych w UE). Politycy chodzą do kina, teatru (bo ktoś ich zaprasza), a jak coś im się spodoba to kupią sobie CD Rubika w E-mpiku, bo pozwalają im na to szczodre wynagrodzenia z pieniędzy podatników. Nie muszą kombinować szukając torrentów. Oni nawet nie wiedzą, co to torrent jest.  Politycy mają swoją osobną klinikę MSWiA oraz zaprzyjaźnionych lekarzy i nie potrzebują zastępczych leków o kilkakrotnie niższych cenach tak jak wielu ich 'poddanych'. Zastrzegam - nie jestem lewicowcem. Analizuję tylko problem, z którym musi się nasz kochany słowiańsko-unijny kapitalizm poradzić.

czwartek, 2 lutego 2012

Kryzys kapitalizmu? Nie dostrzegam

Znowu gdzieś przeczytałem o kryzysie kapitalizmu na świecie. Ciągle ta sama śpiewka w mediach. Nie jestem fanatycznym zwolennikiem idei 'niewidzialnej ręki rynku', ale też nie widzę w tym co się dzieje w Europie i na świecie żadnego 'kryzysu kapitalizmu'. Z pewnością natomiast doszło do kolejnego kryzysu socjalizmu, bo czymże jak nie socjalizmem był (jest?) rozbudowany socjał Grecji, który rozwalił budżet tego kraju? Mamy również inne kryzysy: moralności, elit, rozumu, ale kapitalizmu? Nie dostrzegam.

środa, 25 stycznia 2012

Prowadził ślepy kulawego

Przed chwilą powołałem własną komisję ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Skład komisji jeden – ja. Podobnie jak amerykańscy eksperci z komisji Macierewicza, nie byłem na miejscu katastrofy, nie badałem żadnych dowodów, opierałem się jedynie na internecie i mediach. Rozważałem w szczególności fachowość rosyjskich kontrolerów i wyposażenie lotniska oraz fachowość polskiej załogi oraz okoliczności pamiętnej wizyty.
OTO MÓJ RAPORT:
„Prowadził ślepy kulawego”.
Koniec raportu.

piątek, 20 stycznia 2012

Nowoczesność = bezużyteczność?

Nie dalej jak tydzień temu miałem taką przygodę. Mam w miarę nowy telewizor renomowanej marki (marki nie wymienię, bo takie rzeczy zdarzały mi się dokładnie z każdą najbardziej renomowaną). Od niedawna w Polsce mamy nowość - naziemną TV cyfrową. Postanowiłem wypróbować. Zainstalowałem automatycznie (czyli jak głupek) wszystkie programy, kierując się 'łizardem". "Czarodziej" poprowadził mnie od kroku do kroku, rezultat: nie można kanałów uporządkować, zamiast 15 kanałów miałem 22, bo niektóre się powielały i nie działał EPG (elektroniczny przewodnik po programach). Co ciekawe, ta firma, aby oszczędzić na papierze, wrzuciła instrukcję obsługi do oprogramowania TV (chwała za to), więc wyświetla się na ekranie. Ale z obszernego tłumaczenia zrozumiałem tylko tyle, że EPG powinno działać. Mailuję wieczorem do producenta. Odpowiedź szybko, następnego dnia rano. Jakżesz oczywista! Trzeba w opcjach Region zamiast Polska wpisać... Finlandia! Dlaczego Finlandia, a nie Azerbejdżan albo Litwa - nie wyjaśniono. Zrobiłem jak kazali - wszystko działa. Tylko po co ta nowoczesna instrukcja obsługi...

sobota, 14 stycznia 2012

Prawo robi się na żywo (na żywym organizmie)

Sobota, 14 stycznia 2012, godzina 20, plus minus 20 minut. Właśnie jestem świadkiem niebywałego spektaklu. TVN24 na żywo. Jedna kamera kręci wiceministra zdrowia Szulca, a telefon łączy się z reprezentującym aptekarzy aptekarzem. Min. Szulc komentuje oświadczenie aptekarzy, które dotarło do TVN24 pół godziny wcześniej. Problem w tym, czy idąc do apteki w poniedziałek między 13 a 14 kupię lek, czy odejdę z kwitkiem. Akurat mnie to interesuje. W końcu pada hiobowe pytanie dziennikarza do aptekarza: „To jak będzie?”. „No, nie wiem”, odpowiada aptekarz. Szulc coś jeszcze próbuje tłumaczyć, ale tu nagle cofka na Bałtyku, rzeka Elbląg zalewa jakąś wieś, potem tonie statek Concordia.... I ja, ku.....a nie wiem, czy kupię lek czy nie w poniedziałek! Czy to jest państwo prawa, czy jakaś republika bananowa? Przypominam, że posłowie, to są 'prawodawcy', po ang. lawmakers, ja ich wybieram po to, aby stanowili rozsądne i służące obywatelom, a nie szkodzące, prawo! Nie życzę sobie, aby ich zastępowali dziennikarze, nawet TVN24. Chyba, że dostaną ich diety.