niedziela, 14 marca 2010

Ratujmy co się da...

... jak w piosence Budki Suflera o starej miłości. Tym razem nie o miłość jednak chodzi, ale o telewizję. Tę publiczną, kielecką, tubę propagandową posła Przemysława Gosiewskiego i partii PiS, wcześniej bezczelnie promującą nieznaną partyjkę Libertas tylko dlatego, że do Libertasu przykleił się LPR, popierany przez kierownictwo TVP.

Dowiedzieliśmy się bowiem, że w obliczu finansowego krachu Telewizja Polska postanowiła oszczędzać na oddziałach regionalnych, obcinając ich budżety o połowę. Najmniejszym grozi powrót pod skrzydła pobliskich metropolii. A przecież jeszcze 8-9 lat temu walczyliśmy, żeby niezależny od Krakowa oddział TVP w Kielcach powstał.

Przeciwnicy obrony "takiej" telewizji mówią, że nie warto. Zapytam przewrotnie: czy okrojenie kieleckiego oddziału do małej redakcji, która będzie tylko dostarczała parę minut programu na antenę krakowską, poprawi niezależność Telewizji Polskiej jako takiej? Czy stanie się ona przez to bardziej obiektywna? Nie. Za to my stracimy nadzieję na rzetelniejszą telewizję publiczną w przyszłości.

Brońmy więc tej telewizji, choć nie takiej telewizji. I krytykujmy to, co nadaje, jeśli zasługuje na krytykę. Ale chwalmy programy, które warto pochwalić. Wierzę, że kiedyś doczekamy się telewizji publicznej na lepszym poziomie. Ale musimy ją w Kielcach mieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz