„Szok”, „zaskoczenie” - te dwa słowa najczęściej pojawiały się w mediach zaraz po ogłoszeniu przez greckiego premiera Papandreu, że zamierza rozpisać narodowe referendum w sprawie przyjęcia/nie przyjęcia planu ratunkowego dla greckich finansów. Co się stało z naszą demokracją? „Szok”, „zaskoczenie”, że ktoś chce zapytać ludzi o zdanie? Lepiej, żeby kluczowe decyzje zapadały w zaciszu gabinetów, a jak ludzie się nie zgadzają, to mogą się w proteście naparzać z policją na ulicach? A dlaczegóż to Grecy nie mają prawa wypowiedzieć się w tak ważnej sprawie korzystając z najwyższej znanej obecnie formy demokracji, czyli z referendum?! Niech zacznie się kampania, zwolenników i przeciwników ratunkowego planu, niech przekonują Greków do swoich racji. Czytam, że obecnie 60 proc. Greków jest na 'nie'. Ale to wynik badania opinii publicznej, a przecież najlepiej bada ją się w dniu wyborów/referendum, przy urnach. Wtedy może się okazać, że 60 proc. jest 'za'. A jeśli większość będzie przeciw... Cóż, ludzie wybiorą – biedę dla swojego kraju i kryzys dla Europy i być może całego świata. Ale będzie to ICH decyzja, SPOŁECZEŃSTWA, a nie elit, które – w tym przypadku – już dawno zawiodły, poczynając od przyjęcia Grecji do strefy euro na podstawie fałszywych statystyk, na które bogaci Niemcy i reszta do tej pory przymykali oczy. Może taka bolesna lekcja jest światu potrzebna.
Kielce, 2 listopada 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz