sobota, 3 lipca 2010

Cholewicka, Żogała. Ile jeszcze będzie takich historii?

Od pięciu lat opisuję walkę z fiskusem Niny Cholewickiej, drobnej kobiety z Chmielnika, która od skarbu państwa domaga się 12 mln zł odszkodowania za to, że fiskus zniszczył jej firmę. Myślałem, że drugiej takiej historii w naszym regionie nie było. Aż do ubiegłego tygodnia.

Wtedy dostałem na biurko kopię pozwu, jaki przeciwko skarbowi państwa sporządził adwokat Stefana Żogały, przedsiębiorcy z Łubnic koło Połańca. On domaga się nawet więcej, bo aż 16 mln zł, za to samo - według pozwu działania urzędników skarbowych doprowadziły do tego, że świetnie prosperująca firma upadła, a Stefan Żogała popadł w długi.

Kiedy odwiedzam tego mężczyznę w upadłej firmie, nie sprawia wrażenia butnego milionera. Wciąż powtarza, że był i jest uczciwy, że ani skarbówka, ani prokuratura nie zgromadziły przeciw niemu żadnych dowodów, które obroniłyby się w sądzie, w końcu, że sama skarbówka ze swoich zarzutów się wycofała. Ale cóż z tego, kiedy wcześniej, blokując mu konta i odstraszając kontrahentów, wpędziła w długi i doprowadziła do bankructwa?

Wiele jest wspólnego w tych dwóch niezakończonych jeszcze historiach. I Cholewicka, i Żogała obawiają się, co powiedzą ludzie na te ich ewentualnie wygrane miliony lub na sam fakt domagania się takich astronomicznych sum. I w obu przypadkach okazuje się, że te obawy są nieuzasadnione. Pod moimi artykułami internauci napisali setki komentarzy, dostaliśmy wiele e-maili i telefonów. Ze świeczką szukać choć jednego, który mówiłby, że żądania zniszczonych przedsiębiorców są wygórowane. A są tacy, którzy chcieliby, aby wygrali oni w sądzie nawet więcej.

Dyskusje budzi za to to, kto takie odszkodowanie powinien zapłacić, jeśli oczywiście sąd uzna, że przedsiębiorcy mają rację. "Zlicytować urzędników i do więzienia!" - pojawia się często. Ciekawa rada, tylko mało praktyczna, bo trzeba by chyba zlicytować kilka urzędów, żeby ze sprzedaży uzyskać te miliony...

Prawda jest taka, że za błędy urzędników społeczeństwo płaci podwójnie. Raz, gdy upadająca firma zwalnia pracowników i przestaje płacić podatki, drugi raz, kiedy sąd nakazuje wypłacić odszkodowanie.

I nie jest to tylko teoretyzowanie. Takie wyroki zapadają w Polsce każdego tygodnia. W ciągu ostatnich trzech lat państwo przegrało ponad 160 procesów i musiało wypłacić 100 mln zł odszkodowań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz