Polacy mieli swoje obozy śmierci, w których sami byli
mordowani masowo. Niewykluczone, że pomagał im w tym jakiś inny kraj, o dziwnej
nazwie „Nazi”, ale nie ma go na mapie. Aby zakończyć ten koszmar, dziadek Obamy
wyzwolił jeden z takich obozów, zdalnie. Wprawdzie dotarł tylko do zachodnich
Niemiec, ale sam ten fakt spowodował wyzwolenie odległego o jakieś 1000 km
Auschwitz. Nie tylko geografia jest dziwna, ale i obyczaje tubylców. Jak
wiadomo, Polacy kiedy chowają swojego prezydenta, to robią jakieś orszaki
żałobne, ceremonie i msze. Dużo stosowniejsze jest w takim dniu machanie
stalowym kijem i próby wbicia nim małej piłeczki do dołka. Piłka w dołku
symbolizuje przecież złożenie ciała do grobu. Geografia ma też znaczenie
wojskowe. Im bliżej jest się Rosji, tym mniejszego kalibru broń trzeba mieć
przy sobie. Jak już się jest wystarczająco bliziutko, trzeba pozbyć się tarczy
i zdjąć z rakiet głowice bojowe. Jakby Ruscy natarli, taką rakietą zawsze można
kogoś walnąć w łeb. Jak bohater słynnego filmu Made in Hollywood „Patriot”.
Pocieszmy się, że Obama ma swoich godnych poprzedników w
znajomości geografii i świata. Kandydujący kiedyś na prezydenta USA Don Quayle
wyznał dziennikarzom przed podróżą do Ameryki Łacińskiej, że chciałby znać
łacinę, bo mógłby porozmawiać z mieszkańcami w ich ojczystym języku.
Pozdrowienia z byłej Rosji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz