niedziela, 28 listopada 2010

Tydzień z głowy. Rządzenie, a matematyka

Prezydent Kielc Wojciech Lubawski z oburzeniem zareagował na ujawnione przez "Gazetę" warunki jakie stawiają przedstawiciele PO i PIS-u w zamian za poparcie w Radzie Miasta. A moim zdaniem oburzać się nie ma na co.

Ugrupowanie prezydenta Porozumienie Samorządowe nie zdobyło bowiem - w przeciwieństwie do swojego pryncypała - ponad 50 proc. głosów w Kielcach, choć ma najwięcej mandatów.

Więc jeśli zdecyduje się na samodzielne rządzenie, może mieć problem z przeprowadzeniem jakiejkolwiek uchwały, począwszy od wybrania przewodniczącego rady miasta, na przyjęciu budżetu skończywszy.
Trzeba więc do rządzenia zaprosić partnerów. Przedstawiciele PO i PiS-u uważają, że biorąc współodpowiedzialność za skutki kierowania miastem, powinni też na to kierowanie mieć realny wpływ.

A realny wpływ dają stanowiska decyzyjne, takie jak wiceprezydent, dyrektor wydziału, prezes komunalnej spółki, dyrektor miejskiej instytucji.

Co na to prezydent? - Nie ma się do czego ustosunkowywać, warunki absolutnie nie do przyjęcia - powiedział Lubawski "Gazecie". I tak to objaśnił: - To jest właśnie podejście polityków do samorządu - tort, który się dzieli między swoich. Nie ma takiej możliwości, takie propozycje mi uwłaczają.

Nie chcę oceniać, czy te propozycje są wygórowane, czy nie, ale nikomu nie uwłaczają, a na pewno nie prezydentowi Lubawskiemu.

A powoływanie się na dzielenie tortu jest anachronizmem. Równie dobrze można odbić piłeczkę i powiedzieć, że Lubawski ze swoim ugrupowaniem chce zjeść sam cały tort, mimo że zapłacił za niego tylko pół ceny.

Co proponuje więc nam prezydent? - Dam sobie radę bez koalicji, dwa lata nie miałem większości w radzie - zauważa prezydent. Prawda jest taka, że niezbyt dobrze dawał sobie radę. Każda kontrowersyjna uchwała wisiała na włosku i zdarzało się, że te, na których prezydentowi zależało, nie uzyskiwały zgody radnych.

Tak było na przykład z przekazaniem kolejnej nieruchomości kielecko-chińskiej spółce Yu Long Construction. A w ostatnich miesiącach minionej kadencji na posiedzeniach rady miasta nie zapadła żadna kontrowersyjna decyzja, bo bez poparcia PiS-u, który z koalicji wyszedł, byłoby to niemożliwe.

Nie wyobrażam sobie kierowania miastem bez zgody na sprzedaż jakiejkolwiek nieruchomości, bez zatwierdzania zmian w budżecie, a nawet bez uruchamiania różnych ważnych z punktu widzenia mieszkańców programów. Na te wszystkie rzeczy muszą wyrazić zgodę radni. To są prawa demokracji i matematyki - nie ma co się na nie obrażać. Mogą się nam nie podobać, ale jak na razie ludzkość nic lepszego nie wymyśliła dla sprawnego funkcjonowania samorządu i państwa.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz