niedziela, 14 marca 2010

Koniec pralni posła Andrzeja Pałysa

24/10/2009
Panie pośle, proszę już się nie kompromitować i jak najszybciej wycofać wniosek o unijną dotację na pralnię w Solcu-Zdroju. Zwracam się do posła PSL-u i wiceprezesa tej partii w województwie Andrzeja Pałysa.

Szkodzi Pan sobie i swojej partii, co w sumie nie bardzo mnie obchodzi. Ale obchodzi mnie, że przede wszystkim szkodzi Pan społeczeństwu. Przez takie zachowania jak Pańskie ludzie odsuwają się od polityki, a więc tak naprawdę od demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Utwierdza Pan ich w przekonaniu, że w życiu rządzi kolesiostwo, nepotyzm i cwaniactwo.

Od środy, kiedy opublikowaliśmy artykuł o tym, że zarząd województwa zaakceptował wniosek o dofinansowanie podpisany przez Pana żonę, w wypowiedziach dla dziennikarzy kręci Pan, jak może.

Najpierw, że tak naprawdę to nie jest żadna wielka dotacja, bo kosztorys może się jeszcze zmienić, żona stara się tylko o 37 proc. dofinansowania i może dostać 200, góra 300 tys. zł. Pewnie tak, tylko że to są tylko Pana słowa, jak na razie żadnego nowego kosztorysu Pana żona nie złożyła i w papierach pozostaje wartość inwestycji 1 mln 315 tys. zł.

Po drugie, opowiada Pan, że taka pralnia to świetny interes dla tamtej części województwa, bo na przykład hotel Malinowy Zdrój musi wozić pranie z Solca do Krakowa. I to jest nieprawdą - owszem, wozi pranie, ale nie do Krakowa, tylko do Buska. Pana pralnia, tworząc więc dziewięć nowych miejsc pracy w Solcu-Zdroju, może zabrać tyle samo lub więcej stanowisk w odległym o 20 kilometrów Busku, w tym samym powiecie. Jaki więc to świetny interes dla regionu?

Po trzecie, używa Pan argumentu: "A co, żona polityka ma siedzieć w domu?". Tylko że do Pańskiej żony ten argument nijak nie pasuje. Pańska żona od lat pracuje w banku, nie siedzi w domu, nie jest więc taka ubezwłasnowolniona, jak mogłoby to wynikać z Pana wypowiedzi.

W rozmowie ze mną powiedział Pan, że "gra była fair". Tylko jak to wytłumaczyć 300 przedsiębiorcom, którzy startowali w tym samym konkursie, a dotacji nie otrzymali? Większość z nich, w przeciwieństwie do Pana i żony, biznes już prowadzi i rzeczywiście, zgodnie z nazwą konkursu, chce "zwiększyć konkurencyjność" swoich firm, a nie zbudować firmę od podstaw. Jak oni mają uwierzyć w grę fair, skoro ocena projektów jest bardzo nieprecyzyjna i ocenna.

Wniosek Pana żony zdobył 57 punktów na 100 możliwych, minimum, by się dostać na listę, to 56,5. Przeglądałem ten projekt. Widziałem też odwołania dwóch przedsiębiorców, którzy dotacji nie dostali, i odpowiedzi na nie urzędu. Śmiem twierdzić, że kilka, może nawet 10 punktów, można było, oceniając taki projekt, spokojnie "naciągnąć" w jedną lub drugą stronę, dając fory bądź zaniżając wynik.

Jeszcze raz powtórzę - proszę nie wyznaczać nowej granicy przyzwoitości w naszym życiu publicznym i wyciągnąć wnioski z tego, co się stało w tym tygodniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz