niedziela, 14 marca 2010

Potrzebne argumenty a nie kopiarka

W cichym i prawie opustoszałym o tej porze dnia nowoczesnym gmachu Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Kielcach w poniedziałek stało się coś bardzo ważnego.

WSA po raz pierwszy podszedł merytorycznie do zarzutów przedsiębiorcy, że urzędnicy marszałka nie przyłożyli się, rozpatrując jego wniosek o dofinansowanie unijne i protest, gdy go nie otrzymał. I pośrednio sąd przyznał przedsiębiorcy rację, choć nie oznacza to, że firma dofinansowanie od razu otrzyma. Włodzimierz Jezierski, właściciel znanego hotelu Cztery Wiatry nad zalewem Chańcza, chciał dostać z Unii 2,4 mln zł na budowę nowoczesnego centrum konferencyjnego i spa. Gdy dofinansowania nie dostał, zapytał urzędników w przewidzianym w procedurze proteście, dlaczego. A ci, przynajmniej w dwóch punktach odpowiedzi, zamiast wyłożyć swoje argumenty, zwyczajnie zignorowali biznesmena. Skopiowali fragmenty instrukcji oceniania wniosków, fragmenty ze swojego wcześniej napisanego uzasadnienia oceny wniosku i tyle. W ogóle nie odnieśli się do treści zarzutów i pytań Jezierskiego. I sąd to urzędnikom wytknął. Muszą teraz przyłożyć się do swojej pracy. Nauka z tego płynie ważna. Gdy dysponuje się tak poważnymi kwotami jak pieniądze z Regionalnego Programu Operacyjnego, nie można lekceważyć swojej pracy. Nie można traktować biznesmena jak natrętnego petenta w barze, opędzać się i mówić mu: "Nie dam, bo nie, i nie twoja sprawa, czemu". Za każdym odrzuconym wnioskiem, a szczególnie przy tak dużych sumach, idzie przecież rozczarowanie, brak perspektyw lub oddalenie w czasie ważnych inwestycji, w końcu brak potencjalnych nowych miejsc pracy. To nie przelewki, o czym urzędnicy chyba trochę zapomnieli.

Oczywiście tłumaczą się, że praca przed nimi ogromna, wniosków wiele (tylko w tym programie na 400 wniosków 300 trzeba była odrzucić), ale administracja często się tak tłumaczyła i prawie zawsze przegrywała w sądach, jeśli nie polskich, to europejskich. Nie tędy droga.

Jak na razie, niestety, nie widzę nadziei na poprawę. W poniedziałek na sali sądowej nie było przedstawiciela urzędu marszałkowskiego. Stanisław Piskorek, zastępca dyrektora departamentu funduszy strukturalnych urzędu marszałkowskiego, ode mnie się dowiedział, że taka rozprawa w ogóle się odbyła. Oczywiście, że urzędnicy muszą poczekać na uzasadnienie pisemne wyroku, ale gdyby wysłuchali ustnego uzasadnienia, już mogliby się przygotowywać, tym bardziej że takich spraw będzie teraz więcej.

Natomiast bardzo mnie cieszy, że przedsiębiorcy obudzili się, postanowili wreszcie walczyć przed sądem, jeśli nie o pieniądze, to przynajmniej o rzetelność urzędniczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz